Adam Wisz wygrał XI turniej NLP. Teraz czas na Grand Prix

Drukuj

11401468 934031979968317 5823137394638932296 nAdam Wisz znów w formie – w XI zawodach z cyklu „Nie lubię poniedziałków” szedł od pierwszej rundy jak burza, a w finale pokonał Witolda Hajduka.

Zmiana stanu cywilnego, oczekiwanie na potomka, obowiązki w pracy sprawiły, iż w poprzednim roku Adam rzadko pojawiał się przy bilardowych stołach. Ostatnio jednak znajduje czas, aby zajrzeć do Ósemki i dość szybko przypomniał wszystkim, iż jeszcze niedawno należał do czołówki rzeszowskich amatorów.

Poniedziałkowy turniej był dopiero jego trzecim w tej edycji. – Nie pamiętam, kiedy ostatnio wygrałem. Dawno to było. No ale teraz zanotowałem triumfalny powrót. Znów jestem wielki – śmiał się po wygranej.

Adam w żadnym meczu nie musiał przesadnie się stresować, czyli rozgrywać pięciu partii. W pierwszej rundzie pokonał Bartosz Drążka, a w drugiej po raz pierwszy spotkał się z Witkiem i nie oddał mu żadnej partii. W trzeciej było 3:1 z Grzegorzem Marcem, a w ćwierćfinale taki sam wynik z Sebastianem Hołówko. – Wygrana z Sebastianem dała mi sporo satysfakcji, bo ostatnio ograł mnie dwa razy, raz w amatorze, a raz w poniedziałkowych zawodach – wyjaśnia Adam, który w półfinale do zera wygrał z Sebastianem Krupą.

Witek miał bardziej pod górkę w drodze do finału. Najpierw otrzymał wolny los, potem przegrał wspomniany mecz z Adamem i musiał się przenieść na lewą stronę drabinki turniejowej. Tam stracił jedna partię w starciu z Dariuszem Bigdoniem i ani jednej w pojedynku z Jerzym Gonetem. Po powrocie na prawa stronę nasz nastoletni talent odniósł prestiżowe zwycięstwo z Robertem Pecką (3:1),a w półfinale dał szkołę Januszowi Stawarzowi (3:0).

Finał na pozór nie dostarczył emocji, bo Adam stracił tylko jedną partie. Niewiele brakowało, aby mecz nabrał jednak rumieńców. – Finał był dla mnie najtrudniejszym meczem. Witek całkiem fajnie, odważnie grał. Wyszedł na jeden zero i wszystko wskazywało, że za chwile zgarnie druga partię. W decydującym momencie trochę się jednak spalił i nie wbił prostej dziesiątki. Potem graliśmy w dziewiątkę i udawało mi się skończyć wszystko zagraniami kombi – dodał Adam.

Jack Pota tym razem wylosował Marcin Kostera. Po rozbiciu bila wpadła do łuzy, ale próba kontynuacji gry nie wyszła „Kostkowi”.

Teraz przed nami wieńczący wszystko wielki turniej Grand Prix 20 czerwca oo godzinie 13.00. Wystąpi w nim szesnastu najlepszych zawodników z klasyfikacji generalnej (z numerem 1 zagra Robert Pecka). Wcześniej jednak zapraszamy do ÓsemkI w tę niedzielę, na otwarty turniej odmiana 8, 9 i 10 bil. Zgłoszenia do godziny 10.45. Początek zawodów – godzina 11.