Sebastian wygrał na otwarcie nowej edycji NLP

Drukuj

Sebastian wygrał na otwarcie nowej edycji NLP. Państwo Pikulowie też na podiumHołówko S

Sebastian Hołówko nie stracił formy w okresie świąteczno-noworocznym i okazał się najlepszym bilardzistą pierwszego turnieju kolejnej edycji zawodów „Nie lubię poniedziałków”. W finale po zaciętej walce pokonał Bartosza Szkołuta.

Warto nadmienić, że po raz kolejny zmianie uległa formuła rywalizacji. Jak zwykle zadbał o to Robert Pecka, który zdaje się mieć niewyczerpaną inwencję w tego typu projektach. Tym razem zawodnicy grają w odmianę 9-bil. Cała zabawa polega jednak na liczeniu punktów. Punktowane są tylko trzy bile; jedynka, piątka i dziewiątka, po wbiciu których otrzymuje się odpowiednio jeden, dwa i trzy punkty. Każdy mecz składa się czterech partii. W przypadku remisu zwycięża ten bilardzista, który w ostatnim uderzeniu dogonił rywala.

Łatwiejsza drogę do finału miał Bartek, który w drodze do niego miał najpierw wolny los, po czym ogrywał kolejno Mateusza Marczydło, Janusza Stawarza, Łukasza Pasternaka i Grzegorza Pikula.

Sebastian po pokonaniu Dominika Krzyśko i Sebastiana Krupy zmierzył się z Karoliną Pikul („Karolcia” wraz z mężem mieszkają w angielskim Carlisle, a do Polski wpadli na dwutygodniowy urlop). Była wielokrotna mistrzyni Polski miała więcej do powiedzenia i wysłała „Sebę” na lewą stronę drabinki turniejowej. Sebastian poradził sobie tam ze Sławomirem Bratkiem, w półfinale z Romanem Gałuszką, a w półfinale trafił na... Karolinę. – Tym razem zagrałem naprawdę dobry mecz. Jedną partię skończyłem z kija, drugą z podejścia – komentuje Sebastian.

W finale walka szła na całego. Żaden zawodnik nie był w stanie odskoczyć od rywala. – Szliśmy przez trzy partie na remisie, trzy do trzech w każdej – mówi Sebastian, który w partii nr 4 początkowo był na minusie. W końcówce, tracąc do Bartka 3 punkty, pokazał jednak zimną krew i precyzję. – Została mi siódemka, ósemka i dziewiątka. Trzeba było to wbić i się udało. Zrobił się znów remis, ale to ja goniłem wynik i według zasad przypadła wygrana – dodał „Seba”.

- Nowa formuła mi się podobała prawie do końca finału – uśmiecha się Bartek.. – Cóż, grałem raczej średnio, ale przeważnie wyraźnie wygrywałem mecze. Czasem nawet dziesięcioma punktami. W finale myślałem, że zagramy z Sebastianem jeszcze jedną partię, która wyłoni zwycięzcę, ale okazało się, że lepszy jest ten, który wbija bilę na remis. Mam jakiś niedosyt, ale mówi się trudno –podsumował Bartek.

Jeśli chodzi o JackPota, pula pozostaje nadal nietknięta i ciągle rośnie. Tym razem mógł ją zgarnąć Łukasz Pasternak. Po rozbiciu jedna z bil znalazła drogę do łuzy, ale jedynka schowała się tak, że Łukasz musiał zapomnieć o ekstra wypłacie.

W poniedziałek turniej nr 2. Początek – godzina 18.

tor