Mariusz "Kołek" Kołakowski najlepszy w VIII turnieju

Uwaga, otwiera nowe okno. PDFDrukujEmail

P3260477Bartosz Szkołut dokonuje w naszym klubie rzadko spotykanej rzeczy. Wierzcie, lub nie, ale w VIII turnieju „Nie lubię Poniedziałku – Rosyjska ruletka” po raz czwarty z rzędu zameldował się w finale i po raz czwarty nie posmakował w nim wygranej.

Po porażce z Krzysztofem Drąką, Tomaszem Kapłanem i Robertem Pecką, tym razem mecz o 1 miejsce przegrał z Mariuszem Kołakowskim (wylosowano odmianę 8-bil). Ten ostatni wygrał 3:2 i tym samym wziął rewanż za półfinał w turnieju nr 7, w którym rozdał swemu młodszemu koledze mnóstwo prezentów.

Akcje Barka stały całkiem wysoko, bo na drodze do finałowej rozgrywki szło mu, jak po maśle. – Rzeczywiście, grało mi się całkiem fajnie, wygrywałem trzy do zera lub do jednego – mówi „Mister Second” (tak w krajach angielskojęzycznych określa się zawodników lądujących często na 2 pozycji).

„Kołek” stracił nieco więcej partii, ale też pokazywał klasę i nie zaznał „przyjemności” gry na lewej stronie drabinki. Mariusz miał na swej drodze sporo trudnych rywali, ale każdego odprawiał z kwitkiem. Poradził sobie nawet ze wspomnianym Drąką (3:0), a w półfinale wygrał „wojnę nerwów” z groźnym Krzysztofem Machowski (3:2). Bartek w półfinale pokonał 3:1 dawno nie widzianego w tej fazie Adama Wisza i mógł kredować kij przed finałem.

W nim obaj panowie grali bez forów. – Finał, moim zdaniem, stał na niezłym poziomie, był zacięty – mówi Bartek. – Mnie zawiodło trochę rozbicie. Poza tym w decydującej partii w ważnym momencie nie za dobrze spozycjonowałem białą i Mariusz to wykorzystał. Generalnie wygrał zasłużenie.

Bartek dzięki 2 pozycji tez zyskał prestiżową sprawę - wskoczył na fotel lidera klasyfikacji generalnej. – Te drugie miejsca przyjmuję spokojnie. Nie robię sobie też przecież jaj, nie oddaję meczów specjalnie. Grałem najlepiej, jak umiałem, ale znowu czegoś zabrakło – dodał lider „generalki”.

W imprezie, która tradycyjnie rozpoczęła się o 18 i potrwała do północy nie brakło niespodzianek. Można do niej zaliczyć wygraną Janusza Stawarza z Drąką. „Johny” zamknął „Kenkowi” drogę do ćwierćfinału. Z drugiej strony były bilardzista Ósemki sam się załatwił, bo grając trudne uderzenie po bandach wycelował czarną do łuzy.

Janusz we wcześniejszym meczu nie miał litości dla swej córki, Kingi. Pokonał ją 3:2. – Przegrywałam zero dwa, potem zagrałam partię z podejścia, dzięki odstawnej wyrównałam na 2:2 i byłam całkiem blisko szczęścia w piątej partii – mówi „Kinia”. – Zostały mi dwie bile, ale biała stała nie tam, gdzie trzeba i zaczęliśmy się pojedynkować na dostawne. Przy drugiej brakło dokładności i trzeba było za chwile rozkręcać kij. W sumie jestem zadowolona, bo nieźle grałam - dodała Kinia, która w zawodach piękniejszą płeć reprezentowała wspólnie z Anią Serwatowską (obie panie zajęły 13 lokaty).

Janusz ostatecznie zajął 5 pozycję - w ćwierćfinale Adam Wisz nie przestraszył się swego pracodawcy i wypunktował go 3:1. Na 5 pozycji wylądowali też Jacek Kozak, Marcin Wójciak i Kamil Kępa. Ponownie nikt nie rozbił banku w Jack Pocie. Próbował Krystian Tanasiewicz, ale szybko się potknął na „jedynce” i za tydzień do wygrania będzie już ponad pół „tysia”

Początek zabawy, jak zwykle o 18. Zapraszamy

Udostępnij
Copyright © 2024 Sportowy Klub Bilardowy Ósemka. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Joomla! jest wolnym oprogramowaniem dostępnym na licencji GNU GPL.